Rodzice i bezdzietni

Przedstawione sytuacje są fikcyjne. Wszelkie podobieństwa do osób lub zdarzeń są przypadkowe.

Nie od dziś wiadomo, że człowiek jest zwierzęciem stadnym, do życia jak wody i powietrza potrzebuje kontaktu z innym osobnikami rasy ludzkiej (ja przynajmniej tak mam).

Nie inaczej jest z osobnikami rasy „Rodzice”. Po narodzinach dziecka zmienia się wszystko, maleńka istotka a potrafi postawić na głowie uporządkowany dotąd świat mamy i taty.

W chwili gdy pojawia się potomek… nagle nie wiedzieć czemu, znikają jak kamfora ludzie z twojego otoczenia. Nagle czujesz się okropnie samotna, chociaż- o ironio- nigdy nie jesteś sama! I tak właśnie świat podzielił się na dzieciatych i bezdzietnych.

Tym pierwszym zmieniają się priorytety, tym drugim trudno zrozumieć, że Ci pierwsi nadal jak ryba wody potrzebują czasem się zabawić. Bo chociaż ciężko w to uwierzyć, ale to ciągle ten sam osobnik, który jeszcze do niedawna uważał, że najfajniejszą rzeczą jaką może zrobić z przyjaciółmi to ukraść z tramwaju znak z numerem linii i użyć go jako element dekoracyjny studenckiego mieszkania, czy zadzwonić o 3 nad ranem do ex chłopaka lub jej obecnej partnerki.

Tak, tak… ten sam osobnik ma właśnie dwójkę dzieci i tylko sprawia pozory bardziej poukładanego. Ten to osobnik marzy, żeby czasami wyrwać się z dzieciowego majdanu i spotkać się z bezdzietnymi. Nie jest to jednak takie proste.

Do znajomych bezdzietnych nie idziesz bo przypominasz sobie, że: mają za nisko powieszone półki z pamiątkami rodzinnymi a dywan, zasłony i kanapa w ich mieszkaniu zdecydowanie nie są w kolorze brudnym więc zdajesz sobie sprawę, że taka wizyta mogłaby się zakończyć zdjęciem Twojej rodziny na drzwiach z napisem „tego klienta już nie obsługujemy”.

W trosce o zachowanie poprawnych relacji, proponujesz: chodźmy na miasto! Wiesz, że z dziećmi będzie ciężko więc szukasz sposobu… na myśl przychodzi tylko jedno „kochanie poznaj moich rodziców”.

Tak! W tej sytuacji pomagają zawsze niezastąpieni dziadkowie. Przygotowania do wyjścia też wyglądają zgoła inaczej u dzieciatych i bezdzietnych. Bezdzietni w spokoju biorą prysznic, a może nawet relaksującą kąpiel (i nikt nie woła za drzwiami: „mama sii, sii), bez pośpiechu wykonują perfekcyjny makijaż, być może delektując się przy tym lampką wina (piszę być może, bo już nie bardzo pamiętam jak wykonuje się perfekcyjny makijaż bez dwuletniej asystentki , która za pomocą skradzionego z kosmetyczki tuszu do rzęs wykonuje sobie właśnie smoky eye).

Kiedy podwójna mama chce iść umyć (a przy odrobinie szczęścia również ułożyć) włosy, nie robi tego sama. Jest to przecież świetna okazja, żeby przekonać starszą córę, jaką frajdą jest mycie głowy, więc nie można jej zmarnować.

Jak wygląda mycie włosów u dwulatka to chyba najlepiej wiedzą nasi sąsiedzi i to podejrzewam z całego pionu, gdyż wentylacja nie pozostawia złudzeń, że dziś właśnie odbywa się frajda. W trosce o sąsiadów, ograniczamy frajdę do jednego razu w tygodniu o ile wcześniej nie znajdziemy we włosach pociechy: kawałka lizaczka, plasteliny, sudocremu lub innego podejrzanie wyglądającego, przeżutego „czegoś” .….

Wracając do naszej łazienki, mycie włosów przez mamę okazuje się rzeczywiście frajdą wielką, zwłaszcza gdy szampon ląduje w magiczny sposób w toalecie, do towarzystwa dorzucanych jest jeszcze kilka wacików i pianka do golenia, taaak to się nazywa frajda!, ale najśmieszniej jest wtedy, kiedy mama po bezskutecznym wołaniu w kółko NIEEE!!! rzuca się w kierunku toalety, aby uratować jeszcze swoją szczotkę do włosów, a wszystko to z połową głowy w szamponie. Taa!!To właśnie jest frajda.

Później następuje próba wysuszenia włosów, wiadomo nie od dziś, że dźwięk suszarki uspokaja dziecko więc jest to świetna okazja do uspania młodszej pociechy i nie wolno jej zmarnować, więc wózek z dzieciątkiem również trafia do łazienki.

Podczas gdy młodsze przysypia słysząc kojące szyy,szyy… starsze suszy mamie nogi swoją mini suszareczką. O cholera!..uświadamia mi to, że jeszcze nogi trzeba ogolić! Jak wiadomo maszynka do golenia narzędziem niebezpiecznym jest, więc czynność ta odbywa się już bez dzieci. W efekcie starszy aniołek ląduje za drzwiami łazienki, gdzie wydziera się niemiłosiernie, przy okazji budzi młodsze i akcja z suszarką na nic.

Później następuje próba wykonania makijażu, już od jakiegoś czasu moją kosmetyczkę zamieszkują również klocki, paluszki juniorki i jeszcze kilka innych gadżetów, których pojawienie się nadal budzi u mnie zdziwienie. Próbuję zatem w trybie ekspresowym znaleźć potrzebne mi przybory i zanim lusterko zostanie mi wyrwane z ręki, upewnić się że pomalowałam dwoje oczu a nie tylko jedno.

Po wykonaniu tych czynności następuje szybki przegląd garderoby w poszukiwaniu czegoś glamour. I co znajdujemy: dres, kolejny dres (tym razem jednak z plamą po soczku marchewkowym) legginsy, t-shirt i…. skarpetkę w rozmiarze 19. Oczywiście okazuje się, że nie masz się w co ubrać, bo na ostatnich zakupach w pośpiechu przebiegłaś przez dział damski i to tylko dlatego, że za nim był dział dziecięcy i kupiłaś kolejną opaseczkę do włosów (musiałaś ją kupić bo twoja pociecha nie ma jeszcze takiej w kolorze przekwitłej wiśni czy zgniłej poziomki) . Między czasie rozmawiasz przez telefon, ustalając szczegóły spotkania.

Bezdzietny rozmówca ma nieodparte wrażenie, że rozmawia z osobą o zaburzeniach dwubiegunowych. Posiadający dzieci znają zasadę, że na spotkaniach z bezdzietnymi o dzieciach się nie rozmawia. Wiedzą o tym, ale po kilku głębszych o Twoich słodkich córeczkach wie już: kelnerka, barman i pani z szatni. Oczywiście swoją prawdomówność potwierdzasz zdjęciami na telefonie komórkowym. Nie oszczędzasz więc wzruszeń przy oglądaniu kolejnego ujęcia swojego najcudowniejszego dziecka w sytuacji na nocniczku.

Przez resztę wieczoru, (pomimo, że marzyłaś aby się wyrwać choć na chwilę) ogromnie tęsknisz za swoimi pociechami. Twardo jednak trzymasz się pozorów i nie ujawniasz w towarzystwie, że jesteś rodzicem.

Zdradza cię jednak, odruchowo przesunięta szklanka na środek stołu (tym razem z drinkiem) na wszelki wypadek, jakby czyjeś małe rączki miały ochotę poczęstować się owym napojem. Tematów do rozmowy nie brakuje bo w toku przygotowań do spotkania z bezdzietnymi, przeczytałaś portale plotkarskie, żeby udowodnić, że nadal jesteś na bieżąco i pochwalić się wiedzą z dziedziny show-biznesu.

Często jednak okazuje się, że nie wiedziałaś o istnieniu nowej trendy knajpy serwującej sushi…. Ale wiesz gdzie jest Nemo, jak ma na imię Świnka Peppa, jakiego koloru jest żółta kaczuszka i znasz hit każdej domówki „ do przodu prawą rękę daj, do tyłu prawą rękę daj… i pomachaj nią” …

Następnego ranka, dzień rozpoczyna się jakby nigdy nic o 5 rano, kiedy to słyszę wołanie z łóżeczka: „mamooo! taato! a kuku..a kuku!”Na nic zdajają się nasze próby przymknięcia powieki, chociaż jeszcze na 5min. bo w tle słychać już chórek w postaci głosu siostrzyczki, znamy ten głosik, bo choć uroczy, nie znosi sprzeciwu a o 5 rano brzmi dla nas zawsze tak samo: „to jest polecenie służbowe”!!

Kamila

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam

Wpisy z blogów Mam

Czy fascynatory są modne?

MarysiaB, 21.04.2024

Jak dostać zestaw LEGO za darmo?

MarysiaB, 20.04.2024

Jaki syntezator na początek?

MarysiaB, 19.04.2024

Płatki jaglane na mleku

RozszerzanieDiety, 19.04.2024

Opowieści o kolorach

lecibocian, 18.04.2024